poniedziałek, 16 marca 2015

„Crazy Stupid Love” – One Shot cz.2

W poprzedniej części: Laura i Ross pracują razem na chemii. Przypadkiem wpadają na siebie po lekcji WF-u i całują się po raz pierwszy. Popołudniu Laura przychodzi do Rydel po poradę. Rydel mówi jej, że jedynym mądrym sposobem by nie ćwiczyć na lekcjach WF-u jest ciąża. Delly wymyśla, że Laura powinna złamać nogę na czas dopóki nie zbliżą się do siebie z Rossem. Dziewczyny wprowadzają plan w życie.

„Narrator”
Następnego dnia Laura przyszła do szkoły w gipsie, o kulach. Strasznie się męczyła chodząc po schodach, ale nikt nie był na tyle uprzejmy by jej pomóc. Ross był tego dnia na zawodach z koszykówki. Wrócił do szkoły akurat wtedy, gdy jego klasa skończyła lekcje. Zauważył Laurę. Szybko do niej podbiegł.
- Daj torbę. Zaniosę Ci ją do domu. – zadeklarował się.
- Nie trzeba. – odpowiedziała i ruszyła przed siebie.
- Daj. Pomogę Ci. Widzę, że się  męczysz…
- No dobra. – dziewczyna niechętnie oddała mu swój plecak.
- Dasz mi notatki z dziś? – spytał.
- Jasne. Masz przy sobie zeszyty?
- Tak.
- To świetnie. Przepiszesz u mnie w domu, bo jest parę nowych rzeczy, które pewnie będę musiała Ci wytłumaczyć.
- To miłe z Twojej strony, że dasz mi notatki i jeszcze wytłumaczysz to czego nie zrozumiem.
- A z Twojej strony miłe jest to, że mi pomagasz.
- Pomaganie Tobie to czysta przyjemność.
- Jesteś taki słodki, aż chciałoby się z Tobą… Nie… Nie dokończę.
- Dokończ. Co by się ze mną chciało?
- Sss… Nie mogę.
- Śmiało Laura. Cokolwiek powiesz ja się nie obrażę.
- Nie mogę Ross. Lepiej jeśli zapomnisz o tym…
- O czym? O tym, że chciałaś powiedzieć, że chciałabyś się ze mną seksić?
- Skąd wiesz co chciałam powiedzieć?
- Stąd, że seks to jedyne słowo, którego grzeczna Laura Marano nie powie. – zaśmiał się.
- Masz rację. To jedyne słowo, którego grzeczna ja nie powiem. Ale niegrzeczna ja?
- Czy Ty coś sugerujesz?
- Myślisz, że przypadkiem złamałam nogę?
- Tak.
- To się mylisz.
- Rzeczywiście czasami jesteś niegrzeczna. Ale taką Cię kocham.
- Ty mnie kochasz?
- Tak. Mówię to głośno i szczerze. Kocham Cię Lauro!
- Nie pogniewasz się jeśli powiem Ci, że ja Cię nie kocham? – spytała nieśmiało.
- Nie. Serio mnie nie kochasz?
- Serio. Z mojej strony to tylko zauroczenie…
- Szkoda… - spojrzał na nią smutno. – Mam nadzieję, że kiedyś mnie pokochasz.
- Postaram się Ross.

Ross odprowadził Laurę do domu. Sam został u niej na chwilę i przepisał notatki. Do siebie wrócił późnym wieczorem.
- Gdzie to się tak długo było synu? – spytała go mama od wejścia.
- Byłem u Laury. Biedna złamała nogę…
- To miło, że jej pomagasz.
- Wiedz, że robię to z wielką przyjemnością.
- Zjedz kolację synuś. – podała mu talerz z kanapkami. – Smacznego.

„Laura”
Ross codziennie się mną opiekował. Przychodził po mnie rano, cały dzień nosił za mną plecak, a po lekcjach odprowadzał do domu. Tam przesiadywał ze mną to godzinę to dwie. Czasami nawet dłużej. Nie przeszkadza mi to, że wszyscy w szkole myślą, że jesteśmy razem choć to nie prawda.

„Ross”
Pewnego dnia, gdy jak zwykle siedzieliśmy z Laurą u niej w pokoju zdarzyło się coś fantastycznego. Laura zgodziła się być moją dziewczyną. Zapewniła, że mnie kocha itp. Wtedy pocałowaliśmy się po raz drugi.
Pewnie wydaje się niemożliwe, że dopiero drugi raz skoro spędzamy razem każdą wolną chwilę. Ale tak jest. Nie spieszyliśmy się. Ja nie nalegałem na nią by była ze mną, Po prostu dałem jej czas. Aż w końcu się doczekałem i usłyszałem z jej ust „Kocham Cię”., Niby tylko dwa słowa, ale ile radości.
Tego wieczoru wróciłem do domu przeszczęśliwy. Pochwaliłem się wszystkim.

Następnego dnia w szkole ogłosiłem, że Laura jest moją dziewczyną. Wszystkie inne z klasy jak i ze szkoły były zazdrosne. Natomiast ja nie szczędziłem Laurze czułości. Gdy tylko mieliśmy przerwę nieustannie słodziliśmy sobie i się całowaliśmy. Jak prawdziwa para…
Pamiętam, że mama Stormie i tata Mark zaczynali podobnie… To jest naprawdę słodkie.

Popołudniu znów odprowadziłem Laurę do domu. Dziś miała ściągany gips. Prosiła abym był przy niej. Tak więc pojechałem z nią i jej tatą do szpitala. Szybko zdjęli jej gips i mogliśmy wracać. Laura nie chciała mnie puścić do domu, więc zostałem.  Siedzieliśmy u niej w pokoju i rozmawialiśmy na różne tematy. W pewnym momencie Lau zaczęła całować mnie namiętnie i rozbierać.
- Lau, proszę nie. – błagałem. – Nie jestem gotowy. Daj mi jeszcze trochę czasu.
- Ale Rossy... Nie daj się prosić...
- Nie jestem gotowy. Potrzebuję czasu.
- Ale ja chcę…
- Ale ja nie jestem gotowy. Rozumiesz? Nigdy tego nie robiłem i nie mam zamiaru robić tego przed ślubem.
- Rossy… Proszę… - błagała mnie i błagała, a ja byłem nieugięty.
Przez całą godzinę nalegała, prosiła i nawet płakała. Nie mogłem tego znieść. Przytuliłem ją mocno do siebie.
- Skoro tak Ci na tym zależy to… Zgoda. – powiedziałem i pocałowałem ją czule. Ucieszyła się jak dziecko.

Rankiem obudziłem się z Laurą wtuloną w moją klatę. Była taka słodka, bezbronna… Istny ani0łek.
Zerknąłem na zegar. Była siódma. Pora wstać. Muszę jeszcze iść do siebie i zabrać potrzebne książki. Dobrze, że dziś zaczynamy o 9:00.
Delikatnie pogłaskałem Laurę po głowie. Otworzyła oczy.
- Która godzina? – spytała zaspana.
- Siódma skarbie.
- To po co mnie budzisz?
- Chciałem powiedzieć Ci „do zobaczenia”, bo muszę zbierać się do siebie, by zabrać potrzebne książki. – wytłumaczyłem jej. Ale Ty możesz jeszcze pospać. Ustaw sobie budzik. – dodałem szybko.
- Aha. – mruknęła i chwyciła komórkę.
W czasie, gdy Lau ustawiała budzik, ja ubrałem się.  Nachyliłem się nad nią i pocałowałem namiętnie w usta.
- Do zobaczenia w szkole kochanie. – szepnąłem jej do ucha, po czym jeszcze raz ją pocałowałem.

Opuściłem jej dom. Na dworze jeszcze było ciemno. W końcu mamy grudzień i nie długo będą święta.
Wszedłem do swojego domu. Wszyscy oprócz Rylanda, który zaczynał o 7:10 jeszcze spali. Poszedłem do swojego pokoju, wyjąłem kilka rzeczy z szafy i przebrałem się w nie. Następnie spakowałem potrzebne książki. Kolejną rzeczą, którą zrobiłem było udanie się do kuchni. Przygotowałem sobie kanapki do szkoły. Szybko zjadłem śniadanie. Posprzątałem, umyłem zęby i spakowałem kanapki do plecaka. Usiadłem w salonie, gdyż miałem jeszcze trochę czasu. W tym momencie po schodach zeszła Delly.
- Hej Ross. – przywitała się.
- Hej Rydel. – również się przywitałem.
- Jeśli można się spytać… Gdzie mój mały braciszek był całą noc?
- Byłem u Laury.
- I co? – wypytywała.
- Kochaliśmy się po raz pierwszy... – oznajmiłem z uśmiechem.
- Co!? Przecież ona Cię nie kocha!
- Skąd wiesz?
- Mówiła mi to. Ona Cię nie kocha! Jej chodziło tylko o seks! One chce być w ciąży aby nie ćwiczyć na lekcjach WF-u! – powiedziała dobitnie.
- Kłamiesz…
- Nie kłamię. Czy kiedykolwiek Cię okłamałam?
- Nie.
- To czemu teraz mi nie wierzysz?
- Wierzę choć wydaje się to niemożliwe. Miłość jest szalona i głupia…

Wyszedłem do szkoły dwadzieścia minut przed dzwonkiem. Przed budynkiem spotkałem Laurę.
- Laura… Musimy porozmawiać. – oznajmiłem.


CDN…

6 komentarzy:

  1. Szykuje się ostra rozmowa...
    Czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz zawsze w tych momentach?! Super!! *_* crazy i stupid!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam
    Dramatyczne.
    Ciekawe co będzie dalej.
    Pisz szybko bo cię zakomuję na śmierć.
    Nie żartuję.
    Piszesz tak bosko, że nie mogę się doczekać i mi odwala.
    Zakomuję kochana
    Widzisz nawet wymyślam nowe słowa.
    Dużo weny i pisz Wiki bo nie wytrzymam i zasnę jak śpiąca królewna tyle, że mnie nie obudzi nawet pocałunek mojego chłopaka tylko twój next.
    Miłego dzionka
    Destiny

    OdpowiedzUsuń
  4. 2 część OS'a i od razu inaczej się ją odbiera :D
    Cały OS jest niezwykły :D
    Oj będzie ciekawa rozmowa :D
    Świetne!! ^^
    Pozdro <5

    OdpowiedzUsuń