wtorek, 23 grudnia 2014

„Wishlist” – One Shot

Był piękny grudniowy dzień. Wszyscy w śnieżnym LA szykowali się do świąt…

~*~

Mark Lynch wybrał się z najstarszym synem Rikerem na targ po choinkę.
Rocky razem z kumplem Ellingtonem stroili dom od zewnątrz ~ zawieszali lampki, powiesili świąteczny stroik na drzwi oraz wystawili renifera, który, gdy tylko zapadnie zmrok zabłyśnie jeszcze jaśniej niż gwiazda.
Ryland bardzo chciał komuś pomóc np. Rocky'emu i Ellowi. Poszedł do nich. Zaoferował pomoc, a Ci przebrali go za bałwana.
Stormie razem ze swoją matką i teściową oraz matką Ellingtona szykowała wigilijne potrawy.
Rydel jedyna dziewczyna z rodzeństwa Lynchów malowała z ukochanym braciszkiem Rossem logo R5 na bombkach.

~*~

Ross nie był szczęśliwy. Jego świąteczna lista życzeń była inna niż reszty rodzeństwa. Każdy coś chciał dostać, lecz nie on. On marzył o tym, że ktoś go pokocha i da choć jednego buziaka pod jemiołą. Mówił ktoś, ale myślał o jednej dziewczynie ~ swojej przyjaciółce z planu Laurze Marano.

~*~

Laura była smutna, gdyż Vanessa odebrała jej jakąkolwiek nadzieję. Marzyła ona o rzeczach, z których jej starsza siostra się nabijała… Np. poślubić Luka Hemmingsa i mieć z nim całą gromadę dzieci. Ness tłumaczyła jej, że to nie może być świątecznym życzeniem, gdyż w jedną noc jest to nie możliwe, a po za tym Luke ma już jakąś dziewczynę.

~*~

Cheryl Ratliff wróciła do domu. Stroiła choinkę z rodziną. Ich drzewko było małe, skromnie ustrojone, ale przepiękne. Ellington włączył lampki tak, że świerk opleciony nimi rozbłysnął milionami kolorów. Patrząc na tą śliczną choinkę, Ratliffowie pakowali skromne podarki dla Lynchów i siebie nawzajem.

~*~

Mark Lynch razem z Rikerem przynieśli do domu olbrzymią sosnę. Ross pomógł im ją postawić. Następnie całą rodziną ustroili drzewko. Powiesili bombki, opletli łańcuchami i lampkami tą uroczą choinkę. Wuj Shor włożył wtyczkę do gniazdka. Świąteczne drzewko zabłysło miliardami barw… Razem zaczęli pakować pozostałe prezenty, których nie zdążyli wcześniej.

~*~

Wigilia.
Rodzina Marano zasiadła właśnie do bogato zastawionego stołu. Atmosfera była trochę sztuczna. A nawet bardzo.
Laura nie jadła tylko zerkała na jodłę kaukaską, którą ojciec przywiózł od jakiegoś wuja. Choinka była ustrojona w złote bombki, złote łańcuchy i lampki, które mieniły się odcieniami złota.

~*~

Na wieczerzę wigilijną do Lynchów zjechała się cała ich wielka rodzina oraz rodzina Ratliffów. Nim zasiedli do stołu, złożyli sobie życzenia i podzielili się opłatkiem.
Wigilia była skromna. Pod obrusem było trochę sianka. Choinka wyglądała elegancko, mimo iż nie była zbyt bogato ustrojona.

~*~

Po kolacji wigilijnej nadszedł czas rozpakowywania prezentów. Vanessa dostała nowego tableta, a Laura dostała nowego smartfona. Lecz młodsza Marano nie ucieszyła się. To nie to o czym marzyła. Smutna wyszła z domu.

~*~

Lynchowie rozpakowywali prezenty.
- Ale fajnie! Nowy motor! – krzyknął wesoły Ross, ale po chwili ta radość zniknęła. Znów przypomniało mu się o czym marzył...
- Playstation! – wrzasnął Ryland.
- Lokówka! Rower! Telewizor! – przekrzykiwali się wszyscy jeden przez drugiego.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Ja otworzę! – zawołał Ross i ruszył do drzwi.
Blondyn po chwili był już przy drzwiach. Otworzył je i zobaczył Laurę.
- Lau? Co Ty tu robisz w Wigilię?
- Wpadłam złożyć życzenia.
- W takiej pogodzie? Śnieg tak sypie, że świata nie widać, a Ty przychodzić składać mojej rodzinie życzenia?
- Tak, a co? Zabronisz mi?
- Nie… Wejdź. – zabrał od niej płaszcz i dał kapcie. Wziął ją za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie była reszta rodziny.
- Mamy gościa! – krzyknął lecz nikt go nie słuchał. – Siadaj. – posadził Lau w fotelu koło kominka. – Ogrzej się trochę, a ja przyniosę Ci gorącą czekoladę. – jak powiedział tak zrobił.
Czas mijał im szybko.
- Może ja coś zagram i razem zaśpiewamy? – spytał lecz nikt oprócz Lau go nie słuchał. Wzruszył ramionami i poszedł po swoją gitarę Lunę. Stanął na środku pokoju tuż pod jemiołą, zupełnie o tym nie wiedząc.
- Co mam zaśpiewać!? – tym razem spytał głośniej.
- Marsz pogrzebowy! – krzyknął uradowany Rik.
- Chyba Ci się okazje pomyliły. – Rydel zdzieliła starszego brata przez łeb.
- To może ja zaśpiewam „Wishlist”, a Wy się zastanowicie co mam zagrać następnie.
Ross zaczął grać pierwsze dźwięki.
- To dla Ciebie Laura.

You make my heart beat
Faster than you know
When you meet me
Underneath the mistletoe
' Cause all I want for Christmas
Is a kiss
Just a kiss
One kiss from you

Śpiewał, a Lau analizowała każde jego słowo.

„Sprawiasz, że moje serce bije
Szybciej , niż myślisz
Kiedy spotkasz mnie
Pod jemiołą
Bo wszystko czego chcę na święta
Jest pocałunek
Tylko pocałunek
Jeden pocałunek od ciebie”

Ross zaśpiewał tylko krótki fragment, gdyż Laura wstała i podeszła bliżej niego, po czym go pocałowała. Kąciki Rossa uniosły się do góry. Spełniło się jego życzenie ze świątecznej listy.
- Kocham Cię Lau.
- Ja Ciebie też Ross.
- Awwwww… - westchnęli wszyscy obecni w salonie, a Ross i Laura znów się pocałowali.

~*~

Kilka lat później we Wigilię, Ross i Laura znów stali pod ta samą jemiołą i się całowali. Zmieniło się tylko to, że teraz Lau była żoną Rossa i, że mieli już piątkę dzieci oraz to, że na wigilijną kolację przyszła też cała rodzina Marano.

~*~


Wszyscy byli szczęśliwi, że mają siebie. Żadne prezenty nie miały dla nich większego znaczenia. Najważniejsza była miłość…


--------------------------
Hejka!
Witam Was po małej przerwie z tym świątecznym One Shot'em. Liczę, że podzielicie się swoją opinią o nim w komentarzach.

Chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Dużo zdrowia, szczęścia i miłości oraz spełnienia marzeń.

Wesołych świąt i do napisania! <3


Obrazek by: Wiki R5er & Rikeroholic

sobota, 29 listopada 2014

„Na zawsze razem…” - One Shot

Był piękny słoneczny dzień. Ross i Laura wybrali się na wybrzeże Australii. Blondyn bardzo chciał zobaczyć Wielką Rafę Koralową i oświadczyć się tam swojej wybrance. Brunetka natomiast chciała odwiedzić swoją ciocię.

~*~

Ross i Lau spędzili pierwszą noc w hotelu. Brunetka obudziła się rano w jego ramionach. Spojrzała w jego czekoladowe oczy. Były one pełne miłości. Delikatnie go pocałowała i znów rozpłynęła się w jego oczkach.
- Dzień dobry kochanie… - szepnął jej do ucha Ross i cmoknął w policzek.
- Dzień dobry skarbie. Co będziemy dziś robić? - Lau zakręciła pasemko włosów na palec i słodko zamrugała oczkami.
- Zjemy śniadanie i pójdziemy zobaczyć Wielką Rafę Koralową. Co Ty na to?
- Świetny pomysł.
- To ja wstaję zrobić śniadanko dla mojej księżniczki. - Ross ucałował ją i poszedł do małej kuchni w ich apartamencie. Laura szybko się ubrała i przyszła do niego. Obłapała go w pasie i pocałowała w nagie łopatki. Lynch obrócił się twarzą do niej i pocałował ją namiętnie.
- Myślałem, że zwrot „zrobię śniadanko dla mojej księżniczki” zasugeruje Ci, że masz zostać w łóżku? - zaśmiał się blondyn.
- Zasugerował, ale tak bardzo tęskniłam, że postanowiłam przyjść się przytulić.
- Aż tak tęskniłaś? Przecież nie było mnie z pięć minut. – blondyn zaśmiał się i czule pocałował swoją dziewczynę. Gdy się od siebie odkleili, Lynch wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia ~ smażenia omletów.
- Rossy, a kiedy mi się oświadczysz? - spytała ni stąd ni zowąd Laura. Rossa zamurowało. „Czyżby Lau znalazła pierścionek zaręczynowy w mojej walizce?” myślał… Dopiero po dłuższym momencie postanowił coś powiedzieć.
- Jeszcze nie wiem Lauruś. Chcę zrobić to w jak najbardziej romantyczny sposób…
- Oj Rossy... Przecież wiesz, że wszystko co robisz dla mnie jest najbardziej romantyczne na świecie... Nie musisz zasypywać mnie drogimi prezentami i innymi rzeczami. Wystarczy mi to, że jesteś przy mnie… - Marano wstała od stołu i pocałowała czule Rossa.

~*~

Ross całe śniadanie myślał o tym co powiedziała Laura. Stał tak nad zlewem. Był nieobecny. Z zamyślenia wyrwał go głos Lau.
- Ross? Zmywasz czy się obijasz? - spytała.
- Zmywam, zmywam Lauruś.
Mimo iż, powiedział, że zmywa to stał nad zlewem trzymając talerz w ręku i rozmyślał.
- A jednak się obijasz! - usłyszał oburzoną brunetkę. Ze strachu upuścił talerz. Chciał zbierać, ale Marano go powstrzymała.
- Zostaw, ja to zrobię, bo Ty mógłbyś się skaleczyć.
Laura pozbierała kawałki porcelany, wyrzuciła je i pozmywała naczynia do końca. Gdy skończyła przyszła do „pokoju”, gdzie zastała Rossa. Leżał na łóżku. Laura położyła się obok niego.
- Rossy, o co się fochasz? O to co wydarzyło się w „kuchni”?
- Tak Lau. Właśnie o to. - Lynch obrócił się do niej tyłem.
- Nie fochaj się…
- Jak mam się nie fochać!? Najpierw nalegasz na ślub, a później naskakujesz na mnie, że nie zmywam naczyń! A na dodatek traktujesz mnie jak dziecko! Myślisz, że nie wiem co zrobić jak coś się zbije!?
Laura nie wiedziała co powiedzieć, więc najzwyczajniej wyszła z apartamentu. Ross załamany, wyjął swoją gitarę Lunę z walizki. Próbował cokolwiek zagrać, ale nie mógł się skupić. Pojedyncze łzy spływały po jego policzkach. Szybko schował gitarę i wyszedł z hotelu. Spacerował sobie myśląc o Laurze. W końcu znalazł Lau. Smutna, siedziała przy fontannie w parku. Dosiadł się do niej i zaśpiewał jej do ucha Loving you ain't easy, nothing ever is. But I will keep on fighting, for a love like this. You know I wouldn't have it any other way. Even when times get tough
I don't want no easy love.”.
Chwycił ją za rękę i szepnął do ucha „Przepraszam”. Brunetka od razu się w niego wtuliła i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.

~*~

Dwie godziny później…
- Ross postaw mnie! - krzyczała Lau. Blondyn ani śnił jej odpuścić. Wrzucił ją do oceanu. - Ty wariacie! - mokra Marano zaczęła go gonić po całej plaży. W końcu przewróciła go na piach i pocałowała. Wszyscy ludzie patrzeli się na nich jak na idiotów. Za to ich nic nie obchodziło oprócz siebie. Lynch pomyślał, że to dobry moment by oświadczyć się swojej miłości życia. Klęknął przed Lau i wypowiedział słowa, na które ona czekała od dawna.
- Lauro Marie Marano, wyjdziesz za mnie? - spytał i otworzył pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.
- Tak, tak tak! - ucieszyła się brunetka i rzuciła się mu na szyję. blondyn założył pierścionek na jej palec i pocałował ją namiętnie.

~*~

Pół godziny później…
Ross i Laura wypożyczyli sobie sprzęt i poszli nurkować. Oglądali przepiękną Wielką Rafę Koralową… W pewnym momencie rekin zaatakował Rossa. Wystraszona Laura uciekła zamiast pomóc blondynowi. Rekin odgryzł Lynchowi nogę i rękę po czym odpłynął. Po 15 minutach nurkowie wyciągnęli Rossa. Laura zabrała Lyncha do szpitala mimo iż wyglądał jak trup. Lekarze zaczęli go badać…
Mijały godziny, a Laura nie miała żadnych wieści. Zrezygnowana wyszła ze szpitala.
Tymczasem lekarze trochę przywrócili Rossa do życia robiąc mu elektrowstrząsy. Gdy jego stan trochę się poprawił zabrali go na blok operacyjny. Zszywali mu rany, ale jeden z lekarzy pomylił się przez co Ross wykrwawił się i zmarł…

~*~

Następnego dnia rano…
Laura przyszła do szpitala w nadziei, że w końcu dowie się czegoś o Rossie.
- Dzień dobry. Chciałabym się spytać co z Rossem Lynchem? – zagadała do jednej z pielęgniarek.
- A jest pani kimś z rodziny?
- Nie… Ale jestem jego narzeczoną… Powie mi pani co z nim?
- No dobrze. Wczoraj zmarł. Został przewieziony do kostnicy.

~*~

Marano nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Wybiegła przed szpital i zadzwoniła do swojej cioci.
- Ciociu przyjedź do mnie do szpitala…
- Co się stało Lau?
- Ross… On… - przez łzy nie mogła się wysłowić. - …On… Nie… Żyje! – wykrzyczała do słuchawki.
Ciocia Laury bez zwłoki przyjechała do szpitala. Pomogła Laurze się ogarnąć i załatwiła już wszystko związane z przewozem ciała Rossa do LA. Jeszcze tego samego wieczora Laura wróciła do domu. Od wejścia rzuciła walizkę i wtuliła się w swoją siostrę Vanessę.
- Ross nie żyje.. - szepnęła, ale Van ją usłyszała.
- Cii… Nie płacz. - pocieszała ją siostra.

~*~

Rok później…
Laura jest na cmentarzu. Zapaliła znicze i złożyła kwiaty na grobie Rossa.
- To już rok… - szepnęła, a pojedyncze łzy spłynęły po jej policzku.
Lau nie mogła już znieść samotności. Tak bardzo brakowało jej Rossa, że postanowiła popełnić samobójstwo. Przygotowała wszystko by się powiesić, ale Vanessa jej przeszkodziła. Chciała się utopić, ale Vanessa jej przeszkodziła…
Pewnego wieczora spojrzała na zdjęcie siebie i Rossa razem… Widniał pod nim napis „Na zawsze razem…”. Jeszcze raz spojrzała na roześmianą twarz Rossa i rzuciła ramką ze zdjęciem na podłogę. Z ramki wyleciała jakaś karteczka, której Laura nie widziała wcześniej. Napisane na niej było: „Jak się na mnie złościsz, kocham Cię. Jak nie masz humoru, kocham Cię. Kiedy biegasz nago, kocham Cię i bez makijażu, kocham Cię…”.
Kiedy to przeczytała rozpłakała się.
- To przecież fragment ulubionej piosenki Rossa…
Płakała dalej i jeszcze tego samego wieczoru postanowiła się zabić. Zabrała z pokoju taty pistolet i postrzeliła się…

~*~ 

Tak o to skończyła się historia tej dwójki na ziemi, ale na pewno są teraz razem szczęśliwi w niebie…



------------------------------------
Witam.
Na dobry początek wzruszający One Shot. Kolejny będzie najprawdopodobniej na święta. 
Jak zauważyliście w One Shocie pojawiły się fragmenty piosenek. Pierwszą chyba wszyscy znacie, bo jest to R5 "Easy Love". Druga natomiast to jedna z moich ulubionych piosenek Disco Polo. Oto link do oryginalnego nagrania: https://www.youtube.com/watch?v=TZttovj_oTo.
Do napisania :*

niedziela, 16 listopada 2014

Powitanie

Hejka!
To ja Wiki R5er, a to mój nowy blog.
Będę publikowała na nim swoje One Shoty.
Mam nadzieję, że będą się Wam podobać.
Do napisania :*