sobota, 29 listopada 2014

„Na zawsze razem…” - One Shot

Był piękny słoneczny dzień. Ross i Laura wybrali się na wybrzeże Australii. Blondyn bardzo chciał zobaczyć Wielką Rafę Koralową i oświadczyć się tam swojej wybrance. Brunetka natomiast chciała odwiedzić swoją ciocię.

~*~

Ross i Lau spędzili pierwszą noc w hotelu. Brunetka obudziła się rano w jego ramionach. Spojrzała w jego czekoladowe oczy. Były one pełne miłości. Delikatnie go pocałowała i znów rozpłynęła się w jego oczkach.
- Dzień dobry kochanie… - szepnął jej do ucha Ross i cmoknął w policzek.
- Dzień dobry skarbie. Co będziemy dziś robić? - Lau zakręciła pasemko włosów na palec i słodko zamrugała oczkami.
- Zjemy śniadanie i pójdziemy zobaczyć Wielką Rafę Koralową. Co Ty na to?
- Świetny pomysł.
- To ja wstaję zrobić śniadanko dla mojej księżniczki. - Ross ucałował ją i poszedł do małej kuchni w ich apartamencie. Laura szybko się ubrała i przyszła do niego. Obłapała go w pasie i pocałowała w nagie łopatki. Lynch obrócił się twarzą do niej i pocałował ją namiętnie.
- Myślałem, że zwrot „zrobię śniadanko dla mojej księżniczki” zasugeruje Ci, że masz zostać w łóżku? - zaśmiał się blondyn.
- Zasugerował, ale tak bardzo tęskniłam, że postanowiłam przyjść się przytulić.
- Aż tak tęskniłaś? Przecież nie było mnie z pięć minut. – blondyn zaśmiał się i czule pocałował swoją dziewczynę. Gdy się od siebie odkleili, Lynch wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia ~ smażenia omletów.
- Rossy, a kiedy mi się oświadczysz? - spytała ni stąd ni zowąd Laura. Rossa zamurowało. „Czyżby Lau znalazła pierścionek zaręczynowy w mojej walizce?” myślał… Dopiero po dłuższym momencie postanowił coś powiedzieć.
- Jeszcze nie wiem Lauruś. Chcę zrobić to w jak najbardziej romantyczny sposób…
- Oj Rossy... Przecież wiesz, że wszystko co robisz dla mnie jest najbardziej romantyczne na świecie... Nie musisz zasypywać mnie drogimi prezentami i innymi rzeczami. Wystarczy mi to, że jesteś przy mnie… - Marano wstała od stołu i pocałowała czule Rossa.

~*~

Ross całe śniadanie myślał o tym co powiedziała Laura. Stał tak nad zlewem. Był nieobecny. Z zamyślenia wyrwał go głos Lau.
- Ross? Zmywasz czy się obijasz? - spytała.
- Zmywam, zmywam Lauruś.
Mimo iż, powiedział, że zmywa to stał nad zlewem trzymając talerz w ręku i rozmyślał.
- A jednak się obijasz! - usłyszał oburzoną brunetkę. Ze strachu upuścił talerz. Chciał zbierać, ale Marano go powstrzymała.
- Zostaw, ja to zrobię, bo Ty mógłbyś się skaleczyć.
Laura pozbierała kawałki porcelany, wyrzuciła je i pozmywała naczynia do końca. Gdy skończyła przyszła do „pokoju”, gdzie zastała Rossa. Leżał na łóżku. Laura położyła się obok niego.
- Rossy, o co się fochasz? O to co wydarzyło się w „kuchni”?
- Tak Lau. Właśnie o to. - Lynch obrócił się do niej tyłem.
- Nie fochaj się…
- Jak mam się nie fochać!? Najpierw nalegasz na ślub, a później naskakujesz na mnie, że nie zmywam naczyń! A na dodatek traktujesz mnie jak dziecko! Myślisz, że nie wiem co zrobić jak coś się zbije!?
Laura nie wiedziała co powiedzieć, więc najzwyczajniej wyszła z apartamentu. Ross załamany, wyjął swoją gitarę Lunę z walizki. Próbował cokolwiek zagrać, ale nie mógł się skupić. Pojedyncze łzy spływały po jego policzkach. Szybko schował gitarę i wyszedł z hotelu. Spacerował sobie myśląc o Laurze. W końcu znalazł Lau. Smutna, siedziała przy fontannie w parku. Dosiadł się do niej i zaśpiewał jej do ucha Loving you ain't easy, nothing ever is. But I will keep on fighting, for a love like this. You know I wouldn't have it any other way. Even when times get tough
I don't want no easy love.”.
Chwycił ją za rękę i szepnął do ucha „Przepraszam”. Brunetka od razu się w niego wtuliła i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.

~*~

Dwie godziny później…
- Ross postaw mnie! - krzyczała Lau. Blondyn ani śnił jej odpuścić. Wrzucił ją do oceanu. - Ty wariacie! - mokra Marano zaczęła go gonić po całej plaży. W końcu przewróciła go na piach i pocałowała. Wszyscy ludzie patrzeli się na nich jak na idiotów. Za to ich nic nie obchodziło oprócz siebie. Lynch pomyślał, że to dobry moment by oświadczyć się swojej miłości życia. Klęknął przed Lau i wypowiedział słowa, na które ona czekała od dawna.
- Lauro Marie Marano, wyjdziesz za mnie? - spytał i otworzył pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.
- Tak, tak tak! - ucieszyła się brunetka i rzuciła się mu na szyję. blondyn założył pierścionek na jej palec i pocałował ją namiętnie.

~*~

Pół godziny później…
Ross i Laura wypożyczyli sobie sprzęt i poszli nurkować. Oglądali przepiękną Wielką Rafę Koralową… W pewnym momencie rekin zaatakował Rossa. Wystraszona Laura uciekła zamiast pomóc blondynowi. Rekin odgryzł Lynchowi nogę i rękę po czym odpłynął. Po 15 minutach nurkowie wyciągnęli Rossa. Laura zabrała Lyncha do szpitala mimo iż wyglądał jak trup. Lekarze zaczęli go badać…
Mijały godziny, a Laura nie miała żadnych wieści. Zrezygnowana wyszła ze szpitala.
Tymczasem lekarze trochę przywrócili Rossa do życia robiąc mu elektrowstrząsy. Gdy jego stan trochę się poprawił zabrali go na blok operacyjny. Zszywali mu rany, ale jeden z lekarzy pomylił się przez co Ross wykrwawił się i zmarł…

~*~

Następnego dnia rano…
Laura przyszła do szpitala w nadziei, że w końcu dowie się czegoś o Rossie.
- Dzień dobry. Chciałabym się spytać co z Rossem Lynchem? – zagadała do jednej z pielęgniarek.
- A jest pani kimś z rodziny?
- Nie… Ale jestem jego narzeczoną… Powie mi pani co z nim?
- No dobrze. Wczoraj zmarł. Został przewieziony do kostnicy.

~*~

Marano nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Wybiegła przed szpital i zadzwoniła do swojej cioci.
- Ciociu przyjedź do mnie do szpitala…
- Co się stało Lau?
- Ross… On… - przez łzy nie mogła się wysłowić. - …On… Nie… Żyje! – wykrzyczała do słuchawki.
Ciocia Laury bez zwłoki przyjechała do szpitala. Pomogła Laurze się ogarnąć i załatwiła już wszystko związane z przewozem ciała Rossa do LA. Jeszcze tego samego wieczora Laura wróciła do domu. Od wejścia rzuciła walizkę i wtuliła się w swoją siostrę Vanessę.
- Ross nie żyje.. - szepnęła, ale Van ją usłyszała.
- Cii… Nie płacz. - pocieszała ją siostra.

~*~

Rok później…
Laura jest na cmentarzu. Zapaliła znicze i złożyła kwiaty na grobie Rossa.
- To już rok… - szepnęła, a pojedyncze łzy spłynęły po jej policzku.
Lau nie mogła już znieść samotności. Tak bardzo brakowało jej Rossa, że postanowiła popełnić samobójstwo. Przygotowała wszystko by się powiesić, ale Vanessa jej przeszkodziła. Chciała się utopić, ale Vanessa jej przeszkodziła…
Pewnego wieczora spojrzała na zdjęcie siebie i Rossa razem… Widniał pod nim napis „Na zawsze razem…”. Jeszcze raz spojrzała na roześmianą twarz Rossa i rzuciła ramką ze zdjęciem na podłogę. Z ramki wyleciała jakaś karteczka, której Laura nie widziała wcześniej. Napisane na niej było: „Jak się na mnie złościsz, kocham Cię. Jak nie masz humoru, kocham Cię. Kiedy biegasz nago, kocham Cię i bez makijażu, kocham Cię…”.
Kiedy to przeczytała rozpłakała się.
- To przecież fragment ulubionej piosenki Rossa…
Płakała dalej i jeszcze tego samego wieczoru postanowiła się zabić. Zabrała z pokoju taty pistolet i postrzeliła się…

~*~ 

Tak o to skończyła się historia tej dwójki na ziemi, ale na pewno są teraz razem szczęśliwi w niebie…



------------------------------------
Witam.
Na dobry początek wzruszający One Shot. Kolejny będzie najprawdopodobniej na święta. 
Jak zauważyliście w One Shocie pojawiły się fragmenty piosenek. Pierwszą chyba wszyscy znacie, bo jest to R5 "Easy Love". Druga natomiast to jedna z moich ulubionych piosenek Disco Polo. Oto link do oryginalnego nagrania: https://www.youtube.com/watch?v=TZttovj_oTo.
Do napisania :*

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście wzruszający.
    Moment z rekinem wyobraziłam sobie zbyt dokładnie... i teraz tego żałuję.
    Czekam na następny One Shot. mam nadzieję, że jakiś o moim ulubionym Rydellington będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam inne pojęcie słowa 'wzruszające'. Dla mnie wzruszające było poświęcenia Baymax'a (nie wiem jak to się pisze), jak Gus dzwonił do Hazel ze stacji a potem wymiotował jej na koszulkę. Jak Peter van Houten przyjechał na pogrzeb, jak chciał zerwać z nałogiem... Wizja szczęśliwego raju i aniołków do mie nie przemawia - zacytuję:
    G: Życie po śmierci?
    H: Nie. A ty?
    G: Tak, stanowczo. Wizja aniołków i grania na harfie do mnie ie przemawia. Wierzę w Coś. Coś przez duże C.
    Próby samobójstw są oklepane i takie... Nierealne wbrew pozorom. Po prostu. W Beyond: Two Souls i tak nie grałaś, ale takie życie jednej połówki i znaki z bieba są takie... Nieprzeciętne, romantyczne. Miłość... Miłość jest wieczna. Ale obietnice nie. Kolejny cytat:
    'zawsze, obiecała mi'
    Izaac, ludzie nie zawsze wiedzą co obiecują - nie miała na to wpływu.
    Poza tym pozdrawiam wszystkie FaultFanatics (siostrzyczki <3) i polecam przeczytać, bo książka jest bardzo... Psychologiczna.
    Jedyne co się nie nudzi - sceny na cmentarzu i tęsknota. Ten motyw zawsze jest świetny =)

    http://graphics-of-juliet.blogspot.com/ - zapraszam do zamówienia i komentarza. Ale serio - oglądasz obrazki, nawet nie trzeba czytać =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam tą scenę, bo oglądałam film. Książkę "Gwiazd naszych wina" najprawdopodobniej dostanę na święta, więc poczytam.
      Jak znajdę chwilkę to zajrzę i skomentuje.
      Pozdrawiam <3

      Usuń