Był
piękny słoneczny dzień. Ross i Laura wybrali się na wybrzeże Australii. Blondyn
bardzo chciał zobaczyć Wielką Rafę Koralową i oświadczyć się tam swojej
wybrance. Brunetka natomiast chciała odwiedzić swoją ciocię.
~*~
Ross
i Lau spędzili pierwszą noc w hotelu. Brunetka obudziła się rano w jego
ramionach. Spojrzała w jego czekoladowe oczy. Były one pełne miłości. Delikatnie
go pocałowała i znów rozpłynęła się w jego oczkach.
-
Dzień dobry kochanie… - szepnął jej do ucha Ross i cmoknął w policzek.
-
Dzień dobry skarbie. Co będziemy dziś robić? - Lau zakręciła pasemko włosów na
palec i słodko zamrugała oczkami.
-
Zjemy śniadanie i pójdziemy zobaczyć Wielką Rafę Koralową. Co Ty na to?
-
Świetny pomysł.
-
To ja wstaję zrobić śniadanko dla mojej księżniczki. - Ross ucałował ją i
poszedł do małej kuchni w ich apartamencie. Laura szybko się ubrała i przyszła
do niego. Obłapała go w pasie i pocałowała w nagie łopatki. Lynch obrócił się
twarzą do niej i pocałował ją namiętnie.
-
Myślałem, że zwrot „zrobię śniadanko dla mojej księżniczki” zasugeruje Ci, że
masz zostać w łóżku? - zaśmiał się blondyn.
-
Zasugerował, ale tak bardzo tęskniłam, że postanowiłam przyjść się przytulić.
-
Aż tak tęskniłaś? Przecież nie było mnie z pięć minut. – blondyn zaśmiał się i
czule pocałował swoją dziewczynę. Gdy się od siebie odkleili, Lynch wrócił do
swojego wcześniejszego zajęcia ~ smażenia omletów.
-
Rossy, a kiedy mi się oświadczysz? - spytała ni stąd ni zowąd Laura. Rossa
zamurowało. „Czyżby Lau znalazła pierścionek zaręczynowy w mojej walizce?”
myślał… Dopiero po dłuższym momencie postanowił coś powiedzieć.
-
Jeszcze nie wiem Lauruś. Chcę zrobić to w jak najbardziej romantyczny sposób…
-
Oj Rossy... Przecież wiesz, że wszystko co robisz dla mnie jest najbardziej
romantyczne na świecie... Nie musisz zasypywać mnie drogimi prezentami i innymi
rzeczami. Wystarczy mi to, że jesteś przy mnie… - Marano wstała od stołu i
pocałowała czule Rossa.
~*~
Ross
całe śniadanie myślał o tym co powiedziała Laura. Stał tak nad zlewem. Był
nieobecny. Z zamyślenia wyrwał go głos Lau.
-
Ross? Zmywasz czy się obijasz? - spytała.
-
Zmywam, zmywam Lauruś.
Mimo
iż, powiedział, że zmywa to stał nad zlewem trzymając talerz w ręku i
rozmyślał.
-
A jednak się obijasz! - usłyszał oburzoną brunetkę. Ze strachu upuścił talerz.
Chciał zbierać, ale Marano go powstrzymała.
-
Zostaw, ja to zrobię, bo Ty mógłbyś się skaleczyć.
Laura
pozbierała kawałki porcelany, wyrzuciła je i pozmywała naczynia do końca. Gdy
skończyła przyszła do „pokoju”, gdzie zastała Rossa. Leżał na łóżku. Laura
położyła się obok niego.
-
Rossy, o co się fochasz? O to co wydarzyło się w „kuchni”?
-
Tak Lau. Właśnie o to. - Lynch obrócił się do niej tyłem.
-
Nie fochaj się…
-
Jak mam się nie fochać!? Najpierw nalegasz na ślub, a później naskakujesz na
mnie, że nie zmywam naczyń! A na dodatek traktujesz mnie jak dziecko! Myślisz,
że nie wiem co zrobić jak coś się zbije!?
Laura
nie wiedziała co powiedzieć, więc najzwyczajniej wyszła z apartamentu. Ross
załamany, wyjął swoją gitarę Lunę z walizki. Próbował cokolwiek zagrać, ale nie
mógł się skupić. Pojedyncze łzy spływały po jego policzkach. Szybko schował gitarę
i wyszedł z hotelu. Spacerował sobie myśląc o Laurze. W końcu znalazł Lau.
Smutna, siedziała przy fontannie w parku. Dosiadł się do niej i zaśpiewał jej
do ucha „Loving you ain't easy, nothing ever
is. But I will keep on fighting, for a love like
this. You know I wouldn't have it any other way. Even when times get tough
I don't want no easy love.”. Chwycił ją za rękę i szepnął do ucha „Przepraszam”. Brunetka od razu się w niego wtuliła i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.
I don't want no easy love.”. Chwycił ją za rękę i szepnął do ucha „Przepraszam”. Brunetka od razu się w niego wtuliła i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.
~*~
Dwie
godziny później…
-
Ross postaw mnie! - krzyczała Lau. Blondyn ani śnił jej odpuścić. Wrzucił ją do
oceanu. - Ty wariacie! - mokra Marano zaczęła go gonić po całej plaży. W końcu
przewróciła go na piach i pocałowała. Wszyscy ludzie patrzeli się na nich jak
na idiotów. Za to ich nic nie obchodziło oprócz siebie. Lynch pomyślał, że to
dobry moment by oświadczyć się swojej miłości życia. Klęknął przed Lau i
wypowiedział słowa, na które ona czekała od dawna.
-
Lauro Marie Marano, wyjdziesz za mnie? - spytał i otworzył pudełeczko z
pierścionkiem zaręczynowym.
-
Tak, tak tak! - ucieszyła się brunetka i rzuciła się mu na szyję. blondyn
założył pierścionek na jej palec i pocałował ją namiętnie.
~*~
Pół
godziny później…
Ross
i Laura wypożyczyli sobie sprzęt i poszli nurkować. Oglądali przepiękną Wielką
Rafę Koralową… W pewnym momencie rekin zaatakował Rossa. Wystraszona Laura
uciekła zamiast pomóc blondynowi. Rekin odgryzł Lynchowi nogę i rękę po czym
odpłynął. Po 15 minutach nurkowie wyciągnęli Rossa. Laura zabrała Lyncha do
szpitala mimo iż wyglądał jak trup. Lekarze zaczęli go badać…
Mijały
godziny, a Laura nie miała żadnych wieści. Zrezygnowana wyszła ze szpitala.
Tymczasem
lekarze trochę przywrócili Rossa do życia robiąc mu elektrowstrząsy. Gdy jego
stan trochę się poprawił zabrali go na blok operacyjny. Zszywali mu rany, ale
jeden z lekarzy pomylił się przez co Ross wykrwawił się i zmarł…
~*~
Następnego
dnia rano…
Laura
przyszła do szpitala w nadziei, że w końcu dowie się czegoś o Rossie.
-
Dzień dobry. Chciałabym się spytać co z Rossem Lynchem? – zagadała do jednej z
pielęgniarek.
-
A jest pani kimś z rodziny?
-
Nie… Ale jestem jego narzeczoną… Powie mi pani co z nim?
-
No dobrze. Wczoraj zmarł. Został przewieziony do kostnicy.
~*~
Marano
nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Wybiegła przed szpital i zadzwoniła do
swojej cioci.
-
Ciociu przyjedź do mnie do szpitala…
-
Co się stało Lau?
-
Ross… On… - przez łzy nie mogła się wysłowić. - …On… Nie… Żyje! – wykrzyczała
do słuchawki.
Ciocia
Laury bez zwłoki przyjechała do szpitala. Pomogła Laurze się ogarnąć i
załatwiła już wszystko związane z przewozem ciała Rossa do LA. Jeszcze tego
samego wieczora Laura wróciła do domu. Od wejścia rzuciła walizkę i wtuliła się
w swoją siostrę Vanessę.
-
Ross nie żyje.. - szepnęła, ale Van ją usłyszała.
-
Cii… Nie płacz. - pocieszała ją siostra.
~*~
Rok
później…
Laura
jest na cmentarzu. Zapaliła znicze i złożyła kwiaty na grobie Rossa.
-
To już rok… - szepnęła, a pojedyncze łzy spłynęły po jej policzku.
Lau
nie mogła już znieść samotności. Tak bardzo brakowało jej Rossa, że postanowiła
popełnić samobójstwo. Przygotowała wszystko by się powiesić, ale Vanessa jej
przeszkodziła. Chciała się utopić, ale Vanessa jej przeszkodziła…
Pewnego
wieczora spojrzała na zdjęcie siebie i Rossa razem… Widniał pod nim napis „Na zawsze razem…”. Jeszcze raz
spojrzała na roześmianą twarz Rossa i rzuciła ramką ze zdjęciem na podłogę. Z
ramki wyleciała jakaś karteczka, której Laura nie widziała wcześniej. Napisane
na niej było: „Jak się na mnie złościsz,
kocham Cię. Jak nie masz humoru, kocham Cię. Kiedy biegasz nago, kocham Cię i
bez makijażu, kocham Cię…”.
Kiedy
to przeczytała rozpłakała się.
-
To przecież fragment ulubionej piosenki Rossa…
Płakała
dalej i jeszcze tego samego wieczoru postanowiła się zabić. Zabrała z pokoju
taty pistolet i postrzeliła się…
~*~
Tak
o to skończyła się historia tej dwójki na ziemi, ale na pewno są teraz razem
szczęśliwi w niebie…
------------------------------------
Witam.
Na dobry początek wzruszający One Shot. Kolejny będzie najprawdopodobniej na święta.
Na dobry początek wzruszający One Shot. Kolejny będzie najprawdopodobniej na święta.
Jak zauważyliście w One Shocie pojawiły się fragmenty piosenek. Pierwszą chyba wszyscy znacie, bo jest to R5 "Easy Love". Druga natomiast to jedna z moich ulubionych piosenek Disco Polo. Oto link do oryginalnego nagrania: https://www.youtube.com/watch?v=TZttovj_oTo.
Do napisania :*
Rzeczywiście wzruszający.
OdpowiedzUsuńMoment z rekinem wyobraziłam sobie zbyt dokładnie... i teraz tego żałuję.
Czekam na następny One Shot. mam nadzieję, że jakiś o moim ulubionym Rydellington będzie :)
Fajny, czekam na next :-*
OdpowiedzUsuńJa mam inne pojęcie słowa 'wzruszające'. Dla mnie wzruszające było poświęcenia Baymax'a (nie wiem jak to się pisze), jak Gus dzwonił do Hazel ze stacji a potem wymiotował jej na koszulkę. Jak Peter van Houten przyjechał na pogrzeb, jak chciał zerwać z nałogiem... Wizja szczęśliwego raju i aniołków do mie nie przemawia - zacytuję:
OdpowiedzUsuńG: Życie po śmierci?
H: Nie. A ty?
G: Tak, stanowczo. Wizja aniołków i grania na harfie do mnie ie przemawia. Wierzę w Coś. Coś przez duże C.
Próby samobójstw są oklepane i takie... Nierealne wbrew pozorom. Po prostu. W Beyond: Two Souls i tak nie grałaś, ale takie życie jednej połówki i znaki z bieba są takie... Nieprzeciętne, romantyczne. Miłość... Miłość jest wieczna. Ale obietnice nie. Kolejny cytat:
'zawsze, obiecała mi'
Izaac, ludzie nie zawsze wiedzą co obiecują - nie miała na to wpływu.
Poza tym pozdrawiam wszystkie FaultFanatics (siostrzyczki <3) i polecam przeczytać, bo książka jest bardzo... Psychologiczna.
Jedyne co się nie nudzi - sceny na cmentarzu i tęsknota. Ten motyw zawsze jest świetny =)
http://graphics-of-juliet.blogspot.com/ - zapraszam do zamówienia i komentarza. Ale serio - oglądasz obrazki, nawet nie trzeba czytać =)
Pamiętam tą scenę, bo oglądałam film. Książkę "Gwiazd naszych wina" najprawdopodobniej dostanę na święta, więc poczytam.
UsuńJak znajdę chwilkę to zajrzę i skomentuje.
Pozdrawiam <3